W kilku zaledwie zdaniach pragnę podzielić się refleksjami z rodzinnego spotkania, które miało miejsce w Lublinie w dniach 13-14 maja br. Spotkanie, o którym mowa, było z dawna oczekiwanym, bowiem miało się ono odbyć na jesieni roku ubiegłego jako rewizyta „sanockich” Kątskich. Jednak natłok wielu spraw, w tym także Związkowych (projekt gen. M. Kątskiego w Kamieńcu Podolskim, a od stycznia br projekt Stefana Kątskiego), odsuwał je na dalsze terminy. Jednak warto było czekać, wiosenna aura, piękna pogoda, jeszcze bardziej uprzyjemniła spotkanie. Na zaproszenie Wojciecha i Krzysztofa Kątskich z rodzinami, zjechali do Lublina Albert Kątski z rodziną oraz ja piszący te słowa z moją Małżonką Bogną.
Spotkanie rozpoczęło się obiadem w domu Wojciecha, na który przybył Nestor Rodu – Jerzy, ojciec Wojciecha i Krzysztofa, liczący sobie już 91 lat, w dobrej kondycji i pogodnym nastroju, po mino przebytej na jesieni ubiegłego roku poważnej choroby. Czas obiadu spędziliśmy we wspaniałej rodzinnej atmosferze, z odśpiewaniem spóźnionych urodzinowych 100 lat dla nestora rodu.
Korzystając z upragnionej słonecznej aury, wszyscy wyrazili życzenie wyjścia na spacer po Lublinie, który rozpoczęliśmy od campusu uniwersyteckiego i KUL-u, potem był Park Saski, uderzający swym pięknem po niedawno przebytej rewitalizacji, by następnie skierować się powolnym krokiem w kierunku starego miasta, które szczegółowo mieliśmy zwiedzać z przewodnikiem dopiero w dniu następnym.
Dla większości gości, Lublin jawił się miastem nieznanym, stąd każdy podziwiał jego urok, w szczególności malownicze uliczki lubelskiej „Starówki”. Ja, jako że mieszkałem w nim w latach 80-tych w okresie studiów, raczej podziwiałem zachodzące zmiany tego niegdyś zaniedbanego miasta. W sobotę z podziwem i satysfakcją spoglądałem na wschodzące piękno tego miasta. Z sentymentem podziwiałem przeobrażenie się Placu Litewskiego, w centralne miejsce miasta, przetworzone w prawdziwie europejskim już stylu.
O ósmej wieczorem stawiliśmy się wszyscy na kolacji, tym razem w domu Krzysztofa, gdzie Emilia jego żona, przygotowała stół z pysznymi przekąskami. Były toasty, przeplatane gorącymi rozmowami oraz wspomnieniami z ostatnich wydarzeń, jak choćby kwietniowe spotkanie na zamku sanockim przy projekcie Stefana Kątskiego.
Nazajutrz, umówieni byliśmy wszyscy na zbiórkę na placu katedralnym na zwiedzanie starego miasta lubelskiego. Punktualnie o 11-tej, na placu katedralnym stawił się przewodnik. Nie był to jednak zwykły przewodnik, jak mogłoby się to komuś wydawać. Pojawił się mężczyzna w sile wieku, odziany w strój szlachcica, w pełnym rynsztunku z karabelą u boku. Żywcem, jakby z XVIII wieku. Ale to nie wszystko, pan ten z niezwykłą jowialnością jął opowiadać o Lublinie. Zaczęliśmy więc zwiedzanie od katedry, niebywała wiedza przewodnika wraz ze stylem jej przekazywania, pozwalał uczestnikom, w sposób iluzjonistyczny nieco przenieść się w minione epoki, w których Lublin nie raz stawał się centrum życia polskiej szlachty, z uwagi na stojący w centrum „starówki” gmach Trybunału Koronnego, w którym odbywały się nie raz najważniejsze „koronne” wydarzenia.
Potem była bazylika O.O. Dominikanów z jej wspaniałym skarbcem. Dalej, obchód po malowniczych uliczkach, z których każda jest tak autentyczna, związana z jakimś historycznym wydarzeniem. Każda, ze względu na swą autentyczność i charakter, stanowić scenografię i tło do kręcenia historycznych filmów.
Ostatnim punktem zwiedzania był zamek lubelski z bogatymi zbiorami i galeriami obrazów i najważniejszym „składnikiem” tego miejsca, XVI-wieczna kaplicą zamkową Św. Trójcy, udekorowana przepiękną polichromią w stylu bizantyjskim. Obiekt niemający sobie równych w kraju.
Ostatnim punktem spotkania w Lublinie, był uroczysty obiad wydany przez gospodarzy na cześć gości, na starym mieście, w restauracji „Magia”, w przemiłej scenerii, a jeszcze smaczniejszego jadła. Były toasty, podziękowania. Słowem, nie było chęci do powrotu. Ale realia niestety do niego zmusiły.
W tym miejscu, pragnę w imieniu gości, raz jeszcze podziękować za to przemiłe spotkanie: Emilii, Maryni, Wojtkowi i Krzysiowi oraz ich dzieciom Karolinie, Pawłowi i Piotrkowi za stworzenie przemiłej rodzinnej atmosfery. Dziękujemy. Zapraszamy do Sanoka.
Zrelacjonował: Robert Antoń
© Materiał chroniony prawem autorskim. Kopiowanie i wykorzystywanie treści opublikowanych na stronie katski.pl zabronione.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.
©2016-17| All Rights Reserved| Powered by Związek Rodu Kątskich